Litewska, od alei Szucha w kierunku Marszałkowskiej, tzw. Południowe Śródmieście - tę część bardziej oszczędziła wojna, nie doburzano tu aż tak jak na północ od Jerozolimskich, i mamy tu prawdziwe miasto: modernistyczne i eklektyczne kamienice, fajne plomby, zieleń i wysmakowane elementy małej architektury.
Przy robieniu dwóch powyższych zdjęć usłyszałem za sobą
jakiś głos. Odwróciłem się – za płotem stał żandarm i ewidentnie kierował do
mnie jakiś komunikat. Wyciągnąłem słuchawkę z ucha, zapauzowałem i grzecznie
proszę: jeszcze raz – bo nic nie zrozumiałem.
-
Pozwolenie na robienie zdjęć jest?
-
W miejscu publicznym?! – oburzyłem się. – Nie potrzebuje
żadnego zezwolenia. Co to ma być?
Poirytował mnie, więc ostanie zdanie wybrzmiało już nieprzyjemnym tonem,
i trochę się zmarszczyłem. Na ryju łachudry zaznaczyła się konfuzja, widocznie
ta chamska zaczepka dawała mu w przeszłości jakieś rezultaty. Wsadziłem
słuchawkę do ucha i wróciłem do swojej roboty, a on poszedł konsultować się z
kolegą. Nieniepokojony minąłem kolejnego żandarma stojącego już na Litewskiej.
Litewska jest fantastyczna. Bardzo przyjemne miejsce - jedyny minus to wszechobecne auta. Kilka nie robiłoby problemu, ale te ilości kompletnie psują odbiór architektury i utrudniają poruszanie się po terenie.
Każdy budynek jest inny, niektóre bardzo kontrastowo różnią się stylami - a jednak tworzą piękną kompozycję.
Szczególnie intrygujące są rozmaite formy modernizmu. Zazdroszczę ludziom którzy tu mieszkają.
Zdjęć porobiłem oczywiście masę, ale gubią pion. 29.10.2019